Kiedy w salonie
Składam zbyt równo
Wczorajsze pranie
Te tulipany co pachną
miodem
Chylą się krzywo
I roszczą sobie
Coraz to większą
Powierzchnię
Nieużywanych świec
Bezużytecznych stojaków
Na zbyt szybko wypite
Czerwone wino
Ja nie wiem do końca
Czym teraz pachnę
Wieczorną kawą czy
desperacją
Ale zachłanność
Mojej miłości
Pokłada się szerzej
Z wieczoru na noc
Na Twojej nazbyt
Chłonącej pasji
Mylnie zupełnie
ulokowanej
Szczerej atencji
Niedopieszczona
Mogę zapieścić
Udusić sobą
równie nagle
szybko
skutecznie
Jak przesłodzone
Lepkie opary
Tych zapomnianych
Stu tulipanów
Którym bezmyślnie
Zabrakłam wody
Niezamierzenie całkiem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz